czwartek, 6 lutego 2014

#4 Osobista autodestrukcja


Jak obiecałam, przeprowadziłam rozmowę z normalnym, zwykłym człowiekiem. Poprosiłam ją o opisanie swoich przeżyć, związanych z przeżytym wegetarianizmem ( z którego sama ją wyciągnęłam ). Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Odpowiedziała w formie poniższego listu. Mam nadzieję, że po przeczytaniu go zrozumiecie, że z niektórymi sprawami nie można żartować. Zdajcie sobie z tego sprawę, proszę.




"Witajcie! 
Na imię mi Wiktoria 

Dzisiaj chciałabym na bazie własnych doświadczeń napisać o anoreksji oraz wegetarianizmie.
Obaj "przyjaciele"  nie są mi obcy.
Tym oto chciałabym Was ostrzec przed szkodliwością i konsekwencjami.

Byłam dzieckiem, które wyjątkowo było kłopotliwe w stosunku do jedzenia. Byłam od dzieciństwa ( i jestem wciąż) bardzo, ale to bardzo wybredna. Do tej pory nie jem ok. 70% produktów, które to są w sklepach.
Kiedy miałam 6 lat, bywały dni,że nie jadłam nic. Nie pamiętam, czy nie miałam ochoty,czy nie mogłam... Po prostu nie jadłam.
Już wtedy podejrzewali u mnie koleżankę na literę A. (anorexia)

Cóż... Kiedyś poszłam do lekarza i potwierdziły się te obawy. Jednak ze względu na mój młody wiek nie nazwali tego po imieniu.
Praktycznie nic nie pamiętam z tego okresu...Jedynie to,że w wieku 6 lat ważyłam 14 kg.
Unormowało się, gdy szłam do Komunii.
Później było złudne uczucie,że jest lepiej.
Ale w piątek klasie zaczęło się od nowa...

Pamiętam,że nie byłam dość lubianą osobą. Nie miałam komu się wygadać, każdy odwracał się do mnie plecami.

Nie miałam przyjaciół...


...Więc moim protestem i odreagowaniem było odrzucenie jedzenia.
Schudłam kilogram, dwa, pięć...
Nikt nie widział,że coś się dzieje. I tak nikogo to nie obchodziło.
Wiecie, nikomu nie życzę takiej sytuacji. Są dni,że chcesz jeść, naprawdę. Jednak organizm chce, a umysł odrzuca. To nie jest fajne uczucie, kiedy przymierzasz ubrania w sklepie,ale nawet rozmiar XS jest za duży.

Widzę,że w dzisiejszych czasach panuje ta idiotyczna moda na przeraźliwie chude nogi. Dziewczyny, proszę opamiętajcie się!
Patrząc na te zdjęcia na tumblrach i innych tego typu portalach, zastanówcie się, czy warto? Czy warto na całe życie zostać kaleką, bo w młodości chciało się być "patyczakiem"?

Wiele osób mówi mi,że zazdrości mi chudej sylwetki. Kiedy ktoś mówi mi te słowa, mam łzy w oczach, bo wiem,że do takiego stanu się sama doprowadziłam. Że nie przytyję więcej jak 5 kg, a chciałabym.


Nie, nie pomyliliście się, na górze napisałam także "wegetarianizm". Do czego zmierzam?
Otóż w październiku roku 2012, ostatni raz zjadłam mięso. Nigdy go nie lubiłam, obrzydzało mnie, te żyły, te galaretowate tkanki...Ugh, skręca mnie na samą myśl.
Toteż od dokładnie 14 października 2012 roku zostałam wegetarianką. Na początku wszystko szło gładko, do stycznia.
W styczniu zaczął się nagły spadek wagi.
Nie przejmowałam się tym, gdyż wiedziałam,ze mam takową tendencję.
Zaczynając wegetarianizm ważyłam 45,7 kg.
W sierpniu było to już 38 kg.
Nie, nie próbuję Wam wmówić, że bycie wege jest złe itp...
To jest naprawdę dobry styl życia, ale jeżeli przestrzegamy zasad i jeśli podchodzimy do niego po 16-17 roku życia, bo to właśnie wtedy najbardziej nasze ciało potrzebuje białek ( z mięsa na przykład).
Jeżeli jemy produkty, w których jest dużo białka i potrzebnych mikroelementów, jest ok.
Ja jadłam jak jadłam, tylko bez  mięsa.
I oto tutaj pojawiła się pewna osoba, mianowicie Natalia ( hehe to Ja ! :D), która to wyciągnęła mnie z tego bagna. Od października 2013 skończyłam z tym świństwem, jednak w chwili obecnej jem tylko chude filety w kurczaka.
Osłabiłam swój organizm do takiego stopnia,że mam częste dolegliwości związane z układem pokarmowym. Nie mogę jeść słodyczy, tłustych rzeczy, fast foodów, pić kawy, od której to też byłam uzależniona.

Pozdrawiam Was i trzymajcie się zdrowo! :) "

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz